Krótkie podsumowanie. Mamy takie propozycje:
1)Budżet obywatelski – elegancka ściana bulderowa ogólnie i darmowo dostępna. Plusy – darmowa i ładnie wyglądająca, minusy – na świeżym powietrzu, czyli nie rozwiązuje problemu sensownej bulderowi.
2)Rozmowy z US:
2a)US nas oleje, bo nie ma interesu w trzymaniu w swojej piwnicy dziwnych, półnagich facetów (czasem kobiet); moim zdaniem, niestety wariant najbardziej prawdopodobny,
2b)US zaoferuje nam wynajem nory po cenach rynkowych – kilkaset lub ponad tysiąc zł za norę (jaka jest każdy widzi) chyba nie ma sensu,
2c)(wariant najmniej realny ale najbardziej optymisty) US oferuje nam norę na dotychczasowych zasadach, czyli za darmo albo za symboliczne pieniądze typu 200 – 300 zł miesięcznie; ten wariant ma sens, przy takich kosztach nawet nora może być niezłą bulderownią.
Ogółem problem w tym, że do września, a znając inercję takich instytucji jak US, do października nic nie wiemy. Moim zdaniem szansa na wariant optymistyczny jest niewielka. Po zakończeniu rozmów dostaniemy propozycję nie do odrzucenia, żeby zabrać swoje zabawki np. w ciągu tygodnia. Wtedy mamy problem, społeczny sprzęt będzie trzeba społecznie gdzieś przenieść albo również społecznie zutylizować.
3)wynajęcie innego pomieszczenie na zwykłych, komercyjnych zasadach (np. propozycja Pitera) – bardzo dobre rozwiązanie z jednym zasadniczym minusem. Odpowiednie pomieszczenie – hala, magazyn z jakimś minimalnym zapleczem socjalnym (kibelek lub umywalka) to kwota rzędu 1.000 – 1.500 zł miesięcznie, pewnie plus opłaty za wodę i prąd. Żeby to podźwignąć potrzebnych jest kilkunastu chętnych, na poważnie do uczestniczenia w kosztach, w tym zakupu nowych elementów (nie wszystko z nory sie nada), zmontowanie ściany i przede wszystkim do deklaracji płacenia co najmniej przez rok miesięcznych opłat (na krócej nie opłaca się wynajmować pomieszczenia i przenosić ściany). Patrząc na odzew i zainteresowanie, takich osób będzie 5-6. Nikt z nich nie wejdzie w układ, w którym będą mieli płacić po 200 – 300 zł miesięcznie za ścianę. Ten wariant z tego powodu może nie być do zrealizowania. Pomijam kwestie techniczne, kto weźmie odpowiedzialność za lokal, za opłacenia rachunków itp.
4)Zawarcie jakiejś mitycznej umowy z miastem. Jeśli miasto ma nam coś zaoferować to nie jako kilku bliżej nieznanym osobom tylko jako np. stowarzyszeniu. Pozostaje problem załatwienia tego z SKW albo założenia nowego podmiotu. Oba przypadki wydają mi się mało realne. Nie sadzę, by klub chciał brać na swój garb kolejny lokal, a wspomniane 5-6 osób stowarzyszenia nie założy. Obawiam się też o koszty. W przypadku stowarzyszenia byłyby może mniejsze ale … (patrz wyżej), w przypadku komercyjnego wynajmu – parz pkt 3).
5)ściana komercyjna – ktoś z nas lub osoba trzecia tworzy ścianę komercyjną, wkłada swoje pieniądze na lokal, wyposażenie itp. a potem kasuje wszystkich na normalnych zasadach, jak np. za siłownie. Moim zdaniem przy tej wielkości środowiska wspinaczkowego taka ściana bulderowa nie ma szans, duże ściany już są, ściana dla dzieci i „początkujących” też, dla kilku ostrzej ćwiczących budowanie ściany się nie opłaca.
6)Ściana w fitness klubie. Nie da się ukryć, że ktoś zarabia na naszych chwytach, panelach. Z drugiej strony praktycznie w każdym innym wariancie też ktoś zarabia za wynajem pomieszczenia (US, Miasto). Piter zwrócił uwagę, chyba słuszną, że należałoby się dogadać z właścicielem np. na stałą kwotę za korzystanie ze ściany i przy większej liczbie osób niż 5-6 chętnych opłaty na osobę robiłyby się po prostu niższe.
Jeszcze uwaga ogólna. Z chwytami jest i zawsze będzie problem. Są społeczne czyli niczyje. Nie wiem czy da się obecnie obliczyć, kto i ile zapłacił na poczet zakupu chwytów. Ja bym te chwyty traktował dosłownie jako majątek społeczny czyli bliżej nieokreślonej grupy osób, które chcą z nich korzystać na zasadach społecznych, nie prywatnych i nie komercyjnych. Nie byłoby w porządku, gdyby ktoś je zabrał do domu, bo sobie zrobił prywatną ściankę ale wykorzystanie ich przy budowie innej ściany jest jak najbardziej w porządku. Innym rozwiązaniem byłoby faktycznie obliczenie, ile osób kiedykolwiek dokładało się do zakupu chwytów, podzielenie ich i rozdanie. Wtedy każdy społecznie mógłby je sobie zabrać do piwnicy i społecznie codziennie na nie patrzeć. Swoją drogę jestem ciekaw, jak będzie w sytuacji, gdy US wypowie nam lokal i każe zabrać wszystko z nory. Ile osób zgłosi się, żeby norę posprzątać i przy okazji zabrać swoją część chwytów. „Obawiam się, że wtedy tylko my dwaj zostalibyśmy, by zaplatać koniom grzywy”.